Wiesław Kowalski – „Trzej Muszkieterowie” – Teatr Alatyr

Wiesław Kowalski – „Trzej Muszkieterowie” – Teatr Alatyr

Muszkieterowie idą na całość!

Historyczno-przygodowa powieść Alexandra Dumasa doczekała się już wielu inscenizacji teatralnych. „Trzej Muszkieterowie” wrzuceni onegdaj zostali nawet do świata gier komputerowych w bydgoskiej realizacji Andrzeja Marii Marczewskiego. Najnowszy spektakl na podstawie tego wszystkim znanego utworu – jeśli nie z popularnej książki, to choćby z wielu wersji filmowych – powstał w koprodukcji Teatru Alatyr oraz Klica Productions i swoją premierę miał na małej scenie Dzikiej Strony Wisły.

Na scenie od początku widzimy cztery osoby: Bartosz Budny i Michał Karczewski będą wcielać się we wszystkich bohaterów pojawiających się w toku opowieści, Adam Karol Drozdowski będzie przygotowywał kolejne maski i rekwizyty, a Paweł Klica komentował przeróżnymi dźwiękami przebieg widowiskowej akcji. Skonstruowany na podstawie Dumasa scenariusz stawia przede wszystkim na aktora, jego sprawność i możliwość transformacji. Sposób w jaki Budny i Karczewski wcielają się w plejadę historycznych postaci jest imponujący i budzi ogromny szacunek dla ich kondycji i talentu. Tempo zmian, nakładanie, a raczej animowanie kolejnych masek, niezliczona ilość walk i pojedynków powodują, że oglądamy to wszystko z zapartym tchem, a reżyserskie pomysły Jakuba Kasprzaka dają nam też szansę na zabawę – sporą dawkę szczerego uśmiechu z tego, z jaką błyskotliwością aktorzy grają obok rycerzy, duchownych, królów, karczmarzy, służących również postaci kobiece. A galeria scenicznych protagonistów, która przetacza się przez scenę i rozbudza wyobraźnię widza jest trudna do zliczenia. Niekiedy w oka mgnieniu trzeba przedzierzgnąć się z kardynała Richelieu w Milady, albo z lorda Buckinghama w królową Francji. Budny z Karczewskim nie boją się w swoich działaniach używać form niekiedy przestylizowanych i manierycznych w głosie czy w ruchu, co pomaga szczególnie dzieciom w łatwym rozpoznawaniu poszczególnych bohaterów.

Historia, którą doskonale znamy z powieści autora „Królowej Margot”, rozgrywa się w błyskawicznym tempie, na bardzo małym skrawku sceny. Nic jednak nie przeszkadza aktorom, by wziąć całą przestrzeń w swoje pełne władanie i przechodzić z ogromną płynnością, naturalnością i lekkością z jednej roli w drugą – wystarczy zmiana maski, nakrycie głowy, subtelny rekwizyt, a już mamy do czynienia z kimś zupełnie innym, posiadającym jednak swój wyraźny obrys charakterologiczny, swój sposób mówienia, poruszania i konkretnie artykułowane racje w motywowaniu scenicznych działań. Wszystko to ma tutaj swoją logikę i swoje uzasadnienie w przebiegu zdarzeń. Ta daleko idąca w teatralności umowność, inkrustowana niespożytą dawką komizmu, istnieje w tym spektaklu w pełnej symbiozie z przyjętą przez twórców konwencją i konsekwencją w realizowaniu zadań wynikających z inscenizacyjnej schematyczności. Wszystkie użyte maski, atrybuty poszczególnych bohaterów, niekiedy świadomie czerpiące z antyrealizmu i przerysowania budują roziskrzony od emocji fikcyjny obraz przypominający dziecięcą zabawę… tak samo odkrywczą dla dzieci, jak i dla dorosłych. Dobrym przykładem może być postać króla Ludwika XIII, która jakby w zdziecinniałej interpretacji Budnego wchodzi w reakcję z tym, co powinno być nośnikiem autorytetu władzy – szyderstwo i ironia to kolejne poziomy wyznaczające charakter tego widowiska. Wszystko to razem tworzy mocną w przekazie, wyraźną w rysunku i przyciągającą uwagę inscenizację, tyleż inteligentną co komiczną, dodatkowo opartą na sprawnie i spójnie skonstruowanej adaptacji. Kwartet wykonawców, współistniejących obok siebie i tworzących niepowtarzalny klimat widowiska musi grać od początku do końca na sto procent i dawać z siebie wszystko. Zaskakujący finał jest zabawną pointą, której zdradzać nie wolno.

Wiesław Kowalski


Źródło: http://teatrdlawas.pl/artykuly/821-muszkieterowie-ida-na-calosc



X