POLSKOŚĆ, LEGALIZACJA, FEMINIZM I BRAK PRACY
Dnia 23 października, o godzinie 17:30 w Restauracji Impresja w Zabrzu odbył się „Manifest”. I to nie byle jaki! Pod kierownictwem pani Olgi Chrzan i pana Macieja Dziaczko Teatr im. S. Batorego w Chorzowie zasiał na scenie istny ferment. I to wszystko w ramach XIV Festiwalu Dramaturgii Współczesnej „Rzeczywistość Przedstawiona”.
„Witam na naszym manifeście. Będziemy mówić o wszystkim, o czym my chcemy powiedzieć i o czym Wy na pewno nie chcecie już słuchać”. Tymi słowami zostaliśmy przywitani oraz wbici w siedzenia do samego końca trwania spektaklu. Jak powiedzieli, tak zrobili – w „Manifeście” hucznie przedstawione było wszystko to, co jest odpowiedzią na współczesne realia. Wolność, globalizacja, religijność, homoseksualizm, styl życia, polskość – to jedne z wielu tematów, które w genialnej formie zostały poruszone na scenie. Scenariusz i fabuła były niebanalne, dobrze przemyślane. Swoją ekspresyjnością przykuwały uwagę widza i już nie puszczały. W wielu elementach były one wręcz awangardowe – mówię tu głównie o scenografii, a dokładnie jej braku. Za pomocą słów byliśmy wprowadzani do miejsc i sytuacji, które w szybkim tempie zmieniały się, jednak dobra aranżacja i płynne przejścia od sceny do sceny nie pozwalały nam się zgubić w miejscu i czasie. Efektowne, barwne kostiumy i charakteryzacja widowiskowo zwracały na siebie uwagę. Kawał dobrej roboty, pomimo młodego wieku, zrobili także aktorzy – świetnie wykreowali swoje najróżniejsze role, porwali grą serca osób na widowni i należą się im wyrazy uznania. Śpiewali, tańczyli, rapowali, grali – przecież są wolni, młodzi, przecież to manifest! Dlaczego więc mieliby tego nie robić?
Moim zdaniem „Manifest” jest swego rodzaju wyznacznikiem naszych czasów – przedstawia sobą wszystko to, co dzieje się aktualnie na świecie, mówi językiem młodych i ukazuje ich problemy. Jest przedstawieniem i sprzeciwieniem się temu, co pokazali w bardzo nietuzinkowej, żywej formie, dopiętej przez reżysera na ostatni guzik.
Niełatwe tematy poruszone w łatwej do przyswojenia formie, zmuszające do zastanowienia się nad tym, co nas otacza, nad tym wszystkim, co dotyka nas na co dzień. Widowisko, które w żadnym momencie nie nudziło, pozostawiło niedosyt i aż chciało się wołać o więcej – taki właśnie był „Manifest” i sądzę, że nie istnieje lepszy sposób na przekonanie się o tym, niż obejrzenie go na żywo.
Marta Wyleżoł
Żródło: „Teatralnik”, numer 5, strona 3, 24/10/2014