Kto jest Fiedką?
Widzowie idą po schodach w dół, już wtedy słychać niepokojącą muzykę, rytmiczne uderzanie bębnów. Pod ziemią znajduje się małe pomieszczenie, pod ścianą drewniane kubiki – mieści się tu tylko dziewięć osób. Światło jest przygaszone, widać jednak zarys siedzących w różnych miejscach kobiet. Przestrzeń przypomina katakumby – niewielki murek, kolumny połączone łukami, wszystko surowe, ceglane, do ścian przypięte stare, już brązowe kartki papieru. Z czasem okazuje się, że bohaterki są tu uwięzione. To miejsce przejściowe, areszt, pokój przesłuchań, czyściec, a może taka przestrzeń między myślami odbiorcy, gdzie dokonuje się rozgrzeszenie lub potępienie postaci?
Słuchać czyjeś kroki. Powoli w stronę kolumn wąskim korytarzem zbliża się jeszcze jedna kobieta – to Nastia, jest nowa. „Witaj moje dziecko, niech Bóg ma cię w opiece” – mówi ubrana na czarno, odwrócona tyłem, oparta o mur Katarzyna Iwanowna.
Reżyserka Elwira Szwedo-Mazurkiewicz kreuje swój własny świat oparty na powieściach Fiodora Dostojewskiego. Czerpie inspirację z postaci kobiecych wykreowanych w jego książkach: Sonii Marmieładowej ze Zbrodni i Kary, Marii Lbiadkin z Biesów, Nastazji Filipownej z Idioty, Katarzyny Iwanownej z Braci Karamazow i Nastii z Białych Nocy.
Sonia (Juilia Bogacz) – zmuszana przez własnego ojca do świadczenia usług seksualnych, w powieści zdaje się z pokorą znosić swój los, prześwietlona ideałami, nierealna. W spektaklu piękna, ubrana w brązowe futro, w czerwonej szmince, niebieskich powiekach, jest buntowniczką, stara się być twarda i nieczuła, nie pozwoli sobie, żeby ktoś ją znowu wykorzystał.
Maria (Beata Szeląg) – obłąkana kelnerka wykorzystana przez ukochanego. W okularach, zwiewnej sukience i ciepłych bamboszach, we włosach zawsze ma białego aniołka, który jej strzeże. Mówi szybko, ciągle niepewna siebie, oderwana od rzeczywistości, cały czas trochę poddenerwowana, pełna lęku.
Nastazja (Urszula Żarczyńska) – w przeszłości zraniona, dumna kochanka, pewna siebie, zdaje się przewodniczyć całej grupie, do wszystkiego podchodzi z pozornym uśmiechem i dystansem. Ubrana na czerwono, uśmiechnięta, uwodzicielska. Nosi w sobie smutek, którego nie pokazuje.
Katarzyna (Karolina Sawicka) – dostojna, w eleganckim warkoczu oplatającym głowę, w czarnej długiej sukni. Mówi wolno i elegancko, jest zimna i wyrachowana. Wzrok zawsze ma w górze, powieki lekko opuszczone.
Nastia (Anna Aniołczyk) – zagubiona nowa, najmłodsza ze wszystkich, z początku nic nie rozumie, boi się, zachowuje się, jak zagubione dziecko, szybko jednak uczy się panujących w tym świecie zasad.
Podczas spektaklu poznajemy urywki ich historii, powody dla których znalazły się tutaj. Dowiadujemy się, że czeka je kara, walka toczy się tylko o jej surowość – wszystkie oskarżone są o morderstwo.
Stoimy po stronie bohaterek – to im kiedyś wyrządzono krzywdę, one tylko broniły się, chciały się uwolnić, nie wiedziały co robią. Chcemy, żeby tak było, żeby żałowały, żeby były zagubione. A one nie. Pod pięknymi twarzyczkami czają się prawdziwe zbrodniarki. Każda z nich przedstawiona jako ofiara, staje pokornie przed sądem, wzbudza współczucie, pokazuje uczucia niewidoczne pod ochronnym pancerzem. Za chwilę jednak widzimy jak terroryzuje inną, podle knuje i nie ma litości.
Stworzenie tak zróżnicowanych, charakterystycznych, ale niejednoznacznych postaci, było możliwe dzięki wspaniałym kreacjom aktorskim. W spektaklu występują młode dziewczyny – studentki, amatorki. Zaskakuje ich dojrzałość i warsztat pracy nad rolą. Ani na moment nie zapominają o granej postaci, wszystkie zewnętrzne cechy charakterystyczne, głos, nerwowe tiki, wyraz twarzy są podkreślone głębokim zanurzeniem w psychice postaci.
Spektakl nosi tytuł „Córki Fiedki” – kim jest ów Fiedka? W twórczości Dostojewskiego mamy przynajmniej kilku, ale historie opowiadane przez bohaterki i sam tytuł wskazuje na Fiodora, ojca braci Karamazow – zamiast braci występują siostry, ale ich życiorysy są podobne, ojciec równie obojętny na los swoich córek, równie tragicznie kończy swój żywot.
Każda z córek pochodzi jednak z innej książki, z trochę innego świata – jedyne co je łączy, to postać autora, również Fiodora. To on jest ich ojcem, on wszystkie je stworzył, to on jest odpowiedzialny za ich tragiczne losy i niepowodzenia. Mamy więc tu komentarz metatekstowy. Postacie z książki, stworzone przez Dostojewskiego, pozostają na łasce i niełasce czytelników, nieustannie czekają na wyrok, jaki zapadnie w naszych głowach, czy te zbrodnie, to po prostu zbrodnie wywołane przez cierpienie, za które winę ponoszą okoliczności stworzone przez autora, czy zbrodnie, ze szczególnym okrucieństwem, niewybaczalne.
Cały spektakl to studium niewinności i winy, zbrodni i kary. Bohaterki są wymyślone, istnieją tylko na papierze, na scenie, ale stworzone są na nasz obraz i podobieństwo. W ich historiach możemy odnaleźć swoje wątpliwości i upadki. A kto nas osądzi? Kto jest naszym Fiedką?
„Witaj moje dziecko, niech Bóg ma cię w opiece” – mówi ubrana na czarno, odwrócona tyłem, oparta o mur Katarzyna Iwanowna.
Karolina Okurowska
Źródło: http://www.teatrdlawas.pl/artykuly/1045-kto-jest-fiedka