Poznań jest kopalnią alternatywy. Centrum Rezydencji Teatralnej Scena Robocza

Poznań jest kopalnią alternatywy. Centrum Rezydencji Teatralnej Scena Robocza

Z Adamem Ziajskim rozmawiam w baraku numer 1 przy Grunwaldzkiej 55, gdzie od września 2012 roku mieści się Scena Robocza. Przy okazji spektakli miejsce to tętni życiem, lecz dziś akurat sypnęło śniegiem, wokół żywej duszy. Siadamy przy trzaskającym w kominku ogniu. Myślami wybiegamy już pod inny, choć niedaleki adres, do dawnej siedziby kina Olimpia.

Potrzeba miejsca

Niezagospodarowaną od dłuższego czasu Olimpię wybudowano w latach 50., by służyła jako Dom Kultury Milicji Obywatelskiej. W latach 70. działało tam milicyjne kasyno, później jej wnętrza zajmowały zastępczo Marcinek czy Teatr Nowy. Jednak w 2004 roku upadło kino, zaraz potem Teatr Viva, a pomieszczenia przejęły instytucje prywatne. Kiedy okazało się, że Scena Robocza będzie musiała opuścić swój barak ze względu na rozbudowę pobliskiego szpitala, na nową lokalizację Adam Ziajski upatrzył sobie właśnie Olimpię.

Prowadzony przez niego od ponad dwudziestu lat Teatr Strefa Ciszy był jedną z nielicznych poznańskich grup, które posiadały swoją przestrzeń do pracy, choć jej stan techniczny pozostawiał wiele do życzenia. Rozważając problem lokali na działalność kulturalną, zespół zaproponował władzom miejskim projekt powołania instytucji o rezydencyjnym charakterze, która zapewniałaby przestrzeń kilkudziesięciu różnym zespołom. Niestety, wtedy zabrakło środków na jej stworzenie, a Strefa Ciszy wróciła do remontowania baraku.

Idea centrum rezydencji jednak przetrwała, jak opowiada Ziajski: „Postanowiliśmy zacząć realizować merytoryczną część tego pomysłu i tak właśnie wystartowała Scena Robocza. Ważne było dla nas, by stworzyć nową markę. Na nowo zdefiniowaliśmy to miejsce, w którym pracowaliśmy od wielu lat, aby nikt nie miał poczucia, że pracuje na kogoś, a raczej, w myśl spółdzielczego budowania relacji, pracował na konkretny adres. Chcieliśmy w ten sposób wykształcić wśród odbiorców poczucie, że jest w Poznaniu jeszcze jedna scena: scena repertuarów teatrów niezależnych”.

Zależni niezależni

Poznań nadal uważa się za jeden z najważniejszych ośrodków teatru alternatywnego, dość wspomnieć takie grupy jak Teatr Ósmego Dnia, Biuro Podróży, Porywacze Ciał, Strefa Ciszy, Usta Usta Republika czy Circus Ferus. Niektóre szczycą się ponad dwudziestoletnią historią, a choć są niezależne i funkcjonują w osobnych przestrzeniach, więcej je łączy niż dzieli. Kiedy Scena Robocza stała się miejscem spotkań różnych zespołów, wyszło na jaw, że w gruncie rzeczy są one ze sobą silnie związane. „Środowisko poznańskie jest bardzo mocno zintegrowane, co samo nie w pełni sobie uświadamia. Przede wszystkim wymieniamy się sprzętem, liczni aktorzy grają w wielu z tych zespołów” – podkreśla Ziajski.

Oprócz dawania poczucia wsparcia i współpracy Centrum Rezydencji Teatralnej Scena Robocza, kierując swoją ofertę do zespołów „bezdomnych”, czyli bez własnego miejsca prezentacji, pozwala na budowanie różnorodnej sceny, jakiej żadna z tych grup nie byłaby w stanie realizować samodzielnie. „Zdecydowałem się na zbudowanie sceny teatralnej, która zagospodaruje potencjał lokalnych artystów, ale nie tylko. Uchroni to, co nazwaliśmy offem, przed jeszcze większą atomizacją. Jesteśmy od siebie zależni w takim sensie, że naszą siłę stanowi współpraca, współobecność – i na poziomie artystycznym, i organizacyjnym. To wychodzi na korzyść tego środowiska i Poznania”.

Wyjątkowość poznańskiej alternatywy polega na istnieniu znanych, twardych marek, wśród których płynnie przemieszczają się aktorzy. „Jest to rynek mocno zabetonowany. Bardzo trudno jest zafunkcjonować kolejnym zespołom” – niepokoi się Ziajski. Łącząc teatralne środowisko, Scena Robocza stara się jednocześnie rozsadzić je od środka i wpuścić do niego świeże powietrze, zaprosić nowe głosy – i to się udaje, przede wszystkim dzięki niespodziewanym spotkaniom różnorodnych artystów. Niezwykle twórcza okazała się na przykład współpraca Janka Kochanowskiego i Leszka Bzdyla. Tutaj też jako reżyserka zadebiutowała związana wcześniej z wieloma poznańskimi zespołami aktorka Ewa Kaczmarek (Laura Leish), która teraz ma już w dorobku dwa samodzielne spektakle.

Nadprodukcja

Choć Scena Robocza ruszy na nowo w siedzibie Olimpii dopiero w marcu, już w grudniu 2015 roku odbyła się tam pierwsza premiera Teatru Biuro Podróży, a przy okazji zaprezentowano Raport o działalności poznańskich teatrów niezależnych w sezonie 2014/2015. Jest to dokumentacja działalności poznańskich teatrów alternatywnych, przeprowadzona przez zespół poznańskich badaczy pod okiem prof. Juliusza Tyszki z Instytutu Kulturoznawstwa UAM. Raport ten donosi, że w czasie objętym badaniem miało miejsce 30 premier i ponad 280 prezentacji spektakli, obejrzanych przez 14 tysięcy widzów. „To ewenement w skali kraju” – zauważa Ziajski. „Wszystko, co było w sferze naszych przeczuć, okazało się niezbicie prawdziwe. Otóż Poznań jest kopalnią alternatywy”.

Ta alternatywa wyrosła przede wszystkim wokół festiwalu Malta, który w ostatnich latach przestał istnieć w swej dotychczasowej formule. Tymczasem off przetrwał i nadal się rozwija, choć zdawałoby się, że zabrakło dla niego przestrzeni. „Mam takie poczucie, że teatr niezależny największą szansę powodzenia może mieć w małych ośrodkach. W Poznaniu mamy nadprodukcję w kulturze, natomiast na prowincji tego typu przedsięwzięcia gromadzą całą społeczność, potrafią wpływać na dużo większy zakres odbiorców, bo jest tam mniejsza oferta kulturalna. W Poznaniu off jednak przetrwał”. Przetrwał w postaci silnych marek, nierzadko z kilkunastoletnim stażem, które świetnie radzą sobie także poza Poznaniem, biorąc udział w festiwalach i przeglądach. „W gruncie rzeczy ich obecność w Poznaniu była do tej pory bardzo znikoma, niesystematyczna, przypadkowa” – teraz zamiast festiwali ma je ogniskować w mieście właśnie Scena Robocza.

Krótkie życie premiery

„Wcześniej niezależne zespoły miały do wyboru dwie możliwości: albo startować na własną rękę o granty i organizować premiery w próżni, również promocyjnej, organizacyjnej, technicznej; albo układać się z festiwalem, który dawał im zabezpieczenie techniczne, organizacyjne. Tylko że festiwal się kończył i spektakl znikał z kalendarza wydarzeń”. Tymczasem Scena Robocza proponuje wyjście pośrednie, pełniąc rolę współproducenta. Zapewnia skromne warunki, które jednak obejmują nie tylko premierę, wsparcie techniczne, sprzętowe i lokal, ale też wystawienie spektaklu przed publicznością kilka razy w ciągu roku. Oprócz promocji oferuje pewną regularność i rytmiczność: „sprzeciwiamy się festiwalozie, czas przestać myśleć eventowo” – zaznacza Ziajski. W ten sposób, przyzwyczajając widza do regularności alternatywnej sceny, poszerza grono uczestników kultury niezależnej. Doświadczenie Sceny Roboczej pokazało ponadto, że każdy z występujących tam zespołów przyprowadził ze sobą własną publiczność, dzięki czemu doszło do spotkania różnorodnych pokoleniowo, ale i stylistycznie grup, które być może zainteresują się też innymi powstającymi tu projektami.

Do tej pory Scena Robocza wyprodukowała już piętnaście premier. Rezydujące tu zespoły zachowują wszelkie prawa do swoich spektakli i mogą je grać dalej. Miasto zwykle w pewnym stopniu wspiera finansowo produkcję premiery, lecz na tym kończy się współpraca: „Powstawał spektakl, zespół się z niego rozliczał i koniec. Nikogo nie interesowało, gdzie on jest magazynowany, gdzie w ogóle powstał, czy będzie eksploatowany. Krótko mówiąc, produkowaliśmy samochody, które nie jeździły”.

Sukces Centrum Rezydencji Teatralnej polega na kompleksowym myśleniu o produkcji i przyszłości spektaklu. Adam Ziajski wyliczył kiedyś, że na przełomie 2008 i 2009 roku powstały 22 premiery, zagrane w Poznaniu i poza nim 94 razy. Za to w ubiegłym roku, między innymi dzięki inicjatywom Sceny Roboczej, było to, jak pokazał raport, ponad 280 prezentacji, co świadczy o istnieniu bardzo silnego, zmotywowanego środowiska. „Mamy ambicję być sceną z takim repertuarem, który powinien być konkurencyjny dla poznańskich teatrów dramatycznych”.

Przestrzeń robocza

By konkurować ze scenami repertuarowymi, teatr offowy potrzebuje stałej przestrzeni i regularnego rytmu. „Nie możemy pozwolić na to, żebyśmy dawali się spychać na obrzeża poprzez przyzwolenie na nieregularną pracę w przypadkowych miejscach, za byle jakie pieniądze” – podkreśla Ziajski. Rytm oswaja, przyzwyczaja publiczność, o którą teraz coraz trudniej. Twórcy Sceny Roboczej są świadomi, że aby wypełnić publicznością dużo pojemniejsze sale Olimpii, muszą zacząć ją edukować. Już od 2014 roku prowadzą program edukacyjny dla szkół Wiem co mówię, Wiem co piszę (2015) i Wiem, co robię (2016): „Chcemy kształcić kolejne pokolenia, rozkochiwać w teatrze i uczyć tego, że teatr jakkolwiek jest świętem samym w sobie, to powinien być obecny w nas regularnie, nie od jednej do drugiej edycji festiwalu”. Oprócz tego w nowym miejscu Scena Robocza ma się wpisać w przestrzeń lokalną, podejmować współpracę z sąsiedztwem, organizować zajęcia dla dzieci, aby najbliższa okolica zaczęła żyć teatrem, dla teatru i z teatrem.

Po premierze spektaklu Biura Podróży Wot takaja żizń wiadomo już, że Olimpia oferuje zespołom świetne warunki. Sala ma dobre proporcje, doskonałą akustykę, a przede wszystkim jest tam miejsce również na próby: „Dla nas nie najważniejsza jest sala teatralna, w której moglibyśmy grać. Dużo ważniejsze jest miejsce, w którym możemy pracować”. Rozwiązuje to bolączki „bezdomnych” teatrów, które mimo twórczego potencjału nie miały gdzie się spotykać. Skromne możliwości Sceny Roboczej sprawiają oczywiście, że stawia ona na krótką, skupioną na konkretnym planie pracę, która nie wymaga dużych nakładów budżetowych czy obsadowych. W związku z tym wykorzystanie przestrzeni o powierzchni ośmiuset metrów kwadratowych będzie niemałym wyzwaniem, zwłaszcza że mimo większego potencjału nie zwiększą się ich zasoby. Liczą jednak na aktywność publiczności – dzięki niej nowe miejsce w pełni ożyje.

To się nie mieści w głowie

Oddanie przestrzeni Olimpii teatrom niezależnym to naprawdę wspaniały prezent dla poznańskiej kultury – na tyle zaskakujący dla samego środowiska, że mimo wielkiej radości nie wszyscy jeszcze w niego uwierzyli. Sam Adam Ziajski przyznaje, że odetchnie dopiero w marcu i dodaje: „Tak przywykliśmy do złych wiadomości, tak wykształciliśmy w sobie narzędzia, aby umieć sobie z nimi radzić, że nie radzimy sobie z dobrymi komunikatami. To się nie mieści w głowie – jak to, będzie nowe miejsce? I będzie utrzymywane przez miasto? To jest niemożliwe”.

Możliwe. W baraku przy Grunwaldzkiej 55 ogień w kominku już dogasa, a kilkadziesiąt numerów dalej Olimpia świeci coraz jaśniej – w grudniu nadawała alfabetem Morse’a hasło „Witamy”. W 2016 roku odbędzie się tu przynajmniej siedem premier, stałą rezydencję obejmie Lech Raczak, a w przestronnych przestrzeniach poznańska oraz goszcząca w Poznaniu alternatywa odetchnie wreszcie świeżym powietrzem.

Anna Rogulska


Źródło: „Nietak!t” nr 23/2015



X