Rafał Bilicki – „Umbra” – Teatr Granda

Umbra, czyli nie znasz dnia ani godziny.


Co się wydarzy, jeśli zamiast oczekiwanego spektaklu teatralnego zostaniesz zabrany do domu strachów? Co, jeśli zostaniesz zmuszony do zwiedzania opuszczonych piwnic? Co, jeśli odkryjesz w sobie przyjemność z zadawania bólu? Na te pytania odpowiedź próbuje znaleźć spektakl „Umbra” Teatru Granda UAM.

Stoję przed drzwiami Jeżyckiego Centrum Kultury. Zbiera się grupa kilkunastu osób. Spektakl ma być bardzo kameralny, sprzyjać zbliżaniu się aktorów do widzów. Drzwi się otwierają, eleganccy kelnerzy proszą do środka. Jest picie, muzyka i śpiew. Niewielkie okrągłe stoliczki i miła atmosfera. Zostaje ona jednak przerwana zanim tak naprawdę zdążyliśmy się nią nacieszyć. Zostajemy zabrani do podziemi, gdzie zaczyna się właściwa akcja.
Jak można wyczytać z informacji udostępnianych przez Grandę, punkty wyjścia dla spektaklu były dwa: duża, w ostatnim czasie, liczba zaginięć i zabójstw w Poznaniu oraz ułożenie i wygląd pomieszczeń w Jeżyckim Centrum Kultury. Łącząc oba fakty, twórcy spektaklu zabierają widzów w wycieczkę po lochach pełnych zjaw. Słowa „wycieczka” używam tu nieprzypadkowo, bowiem taka jest właśnie temperatura scen – niby ma być strasznie, niby mamy się bać, są nieodłączne atrybuty strachu jak ciemne pomieszczenia ze świecami, trupy w kątach sal czy głośne, opętańcze śmiechy, ale ani na moment nie zostajemy postawieni w rzeczywistej sytuacji strachu, cały czas czuć, że wydarzenia są jedną wielką blagą i że nic nam się nie stanie.

Widownia przechodzi z miejsca na miejsce, jest cały czas aktywna. W każdym pomieszczeniu odkrywamy nowe historie, mające wywołać u widzów gęsią skórkę. Trudno mi jednak oprzeć się wrażeniu, że dbałość o szczegóły scenograficzne, o formę, przyćmiła treść. Niemal w każdej scenie wykorzystywany jest stary chwyt – powoli i cicho ciągnącą się scenę przerywa się głośnym i gwałtownym dźwiękiem, co wywołuje u obserwujących szybsze zabicie serca i spięcie ciała. Twórcy zdali się zapomnieć, że element zaskoczenia działa tylko za pierwszym razem.
„Nie znasz dnia, ani godziny. Tylko Bóg je zna” – te słowa z piosenki Nicka Cave’a „The curse of Millhaven” stanowią klucz do zrozumienia spektaklu. Godzina śmierci jest nam przecież nieznana. Kiedy nas zaskoczy? Ile dzieli nas od tego, aby zostać wyłowionym z dna Warty? Może mniej niż nam się wydaje? I czy aby na pewno tylko Bóg zna tę godzinę? Twórcy w konsekwentny sposób zadają nam te pytania, starają się wciągnąć w grę pod tytułem „a co, jeśli zginąłbyś właśnie dziś, w trakcie spektaklu?”. Szkoda jednak, że wątek ten nie został pociągnięty do końca, że skończył się gdzieś na powierzchni, kiedy prosiło się, aby penetrować go aż do granic wytrzymałości widzów.
W czasie spektaklu zostajemy wciągnięci do swoistej sekty, zgromadzenia, jednak nie znamy jej członków (nie wiemy nawet czy są oni żywi czy martwi) oraz nie wiemy czy przyniesie nam ona ratunek czy zgubę. Problem w tym, że nie dowiadujemy się tego w ogóle. Jako widzowie obserwujemy rytuały, modlitwy, śledztwa i przesłuchania, ale kim jesteśmy? Uczestnikami czy obserwatorami? Czym w ogóle jest ten spektakl? Dochodzeniem? Badaniem przyczyn? Domem strachu? Czy chce jedynie przypomnieć nam, że nie znamy „dnia ani godziny”? Eufemistycznie mówiąc, nie jest to odkrycie Ameryki.

Na plus należy zaliczyć jednak na pewno muzykę. Skrzypce idealnie wpasowują się do równie świetnie dobranej przestrzeni gry. Niepozornie wyglądające z zewnątrz Jeżyckie Centrum Kultury, skrywa w środku ciekawą przestrzeń, choć nie stricte teatralną, to jednak dobrze przez Grandę wykorzystaną. I jeszcze ostatnia scena, w której w końcu czuć nerwową atmosferę zagrożenia. Jeden dobrze dobrany tekst i precyzyjne wykonanie naprawdę budzić może większą grozę niż sztuczna krew czy udawane eksperymenty medyczne. Szkoda jednak, że była to scena kończąca spektakl, który do tego momentu toczy się w co najwyżej letniej temperaturze.
Spektakl kończy się tam gdzie się zaczął – przed wejściem do Jeżyckiego Centrum Kultury. Aktorzy nie wychodzą do braw, aby podkreślić, że to, co miało miejsce przed chwilą, nie było spektaklem, a rzeczywistością. Dla mnie jednak ulica Jackowskiego jest tak samo bezpieczna jak zawsze. Zdecydowanie nie zacząłem się bać swojego cienia, swojej umbry…

Rafał Bilicki


UMBRA
Teatr Granda
premiera: 6.06.2016

Scenariusz i reżyseria: Teatr Granda UAM
Kostiumy: Klaudia Zielińska
Scenografia: Kalina Gniady
Skrzypce: Teresa Klemba
Zdjęcia: Sebastian Sitkowski
Opieka Artystyczna: Magdalena Grenda


Źródło:    http://www.kontra.poznan.pl/umbra-czyli-znasz-ani-godziny-recenzja-spektaklu-teatru-granda/



X